Frygana

Frygana na Rodos

Łąka na śródziemnomorskiej wyspie jest wyjątkowa. Podobno większość tych łąk zawdzięcza swoje istnienie Rzymianom, którzy intensywnie karczowali sosnowe lasy porastające niegdyś wyspę. Na odsłoniętym terenie, w palącym słońcu i temperaturach przekraczających 40 stopni niewiele roślin jest w stanie przetrwać, zwłaszcza, że deszcz spada na taką łąkę może kilka razy w ciągu roku. 

W książkach botanicznych taką łąkę określa się naukowym mianem: frygana. Brzmi tajemniczo i mądrze, ale tak naprawdę to greckie słowo φρυγανα oznacza po prostu suche badyle, chaszcze. I to się zgadza, patrząc na tą łąkę trudno ją opisać trafniej.

W tych samych książkach można też spotkać określenie: zimozielona formacja roslinna. Kojarzy się to w pierwszej chwili na przykład z sosną czy świerkiem, które są zimozielone, bo "liści" na zimę nie zrzucają. A tymczasem z fryganą jest dokładnie odwrotnie. Tu rośliny liście gubią - tylko że latem.

Warunki półpustynne, słońce, słońce i jeszcze raz słońce. Jednak najwyraźniej pewnej grupie roślin to odpowiada. Przystosowały się, nauczyły przetrwania w skrajnie niesprzyjającym środowisku. Wytworzyły drobne liście, z których wyparowuje niewiele, bo powierzchnia jest mała. Nauczyły się zrzucać okresowo te liście (ale latem, nie zimą) w reakcji obronnej. Przybrały postać niskich, zdrewniałych krzewinek, żeby cennej wody nie zużywać na podtrzymanie łodygi ciśnieniem turgorowym. A niektóre rośliny nauczyły się wytwarzać olejki eteryczne, zapachem odstraszające drobne zwierzęta.

I teraz cała Kreta i całe Rodos intensywnie pachną tymiankiem, szałwią i oregano.

Co robi Grek-wyspiarz, kiedy potrzebuje świeżych ziół do kuchni? Po prostu idzie na łąkę i zrywa, ile tylko potrzebuje.

Tutaj do garnka, albo na patelnię, daje się tyle ziół, że w Polsce uznalibyśmy to za grubą przesadę. Jak tymianek - to wiązka, i to koniecznie suszonego. Jak czosnek, to kilka główek. Jak bazylia, to parę gałązek świeżo zerwanej. Ale one dopiero w takiej ilości nadają potrawie odpowiedni smak i zapach.

Frygana na Rodos - na pierwszym planie dziki koper
O właśnie - tu mamy koperek. Nikt go tu nie siał, po prostu taka to łąka. 
 
Frygana ma jeszcze jedną cechę, o której warto wiedzieć. Potrafi się całkiem nieźle bronić. Lubicie oset? Albo gałązki jeżyn? Ich kolce to nic w porównaniu z fryganą. Raz zapomniałem się i w pogoni za niesamowicie kolorowym świerszczem zanurzyłem w TO rękę, a teraz mogę ostrzec wszystkich: pamiętajcie, żeby tego nie robić. Ja zapamiętam bardzo dobrze, bo następne piętnaście minut spędziłem pracowicie wydłubując z siebie setki maleńkich igiełek i kolców. Obrona doskonała.
 
Chociaż nie. Kozy to jedzą. Koza zje wszystko...
 
Reklama