Majorka: Bezpieczeństwo

Przed klubem na Majorce, nocą

Czy Majorkę można zwiedzać bezpiecznie? Jakie zagrożenia czyhają na samotnego turystę podróżującego po wyspę na własną rękę?

Chodziłem po wyspie za dnia i nocą, pod Katedrą i w najwęższych uliczkach i nie czułem się jakoś specjalnie zagrożony. Miałem ze sobą kamerę i aparat, nie kryłem się z nimi i nikt się nie kwapił, żeby mi je zabierać ani na mnie napadać. Ale ja to ja, pewnie po prostu nie wyglądam zachęcająco dla rabusiów. Jakieś jednak zagrożenie na pewno jest, zwłaszcza deptaki wzdłuż plaży i uliczki szynkowe to późnym wieczorem i nocą faktycznie miejsca podwyższonego ryzyka, ze względu na dużą liczbę kompletnie pijanej młodzieży i masę kompletnie ciemnych zaułków. W dzień jest spokojnie, a policja i guardia civil stoją niemal za każdym rogiem i pilnują, by turyście (czyli miejscowej wersji świętej krowy) włos z głowy nie spadł.

Groźne zwierzęta i owady podobno gdzieś tam jeszcze są, ale bardzo trudno je znaleźć. Na przykład skorpiony albo węże - konia z rzędem temu, kto potrafi je w ogóle wytropić, a o pokąsaniu nawet mowy nie ma.

Jak wszędzie w rejonie śródziemnomorskim trzeba uważać na słońce (pomaga krem z filtrem i okulary), a na dłuższe wędrówki przygotować sobie maść na wypadek obtarć, a o to tu łatwo ze względu na dość wilgotny klimat. Inaczej niż np. na Krecie, tu człowiek się momentalnie poci i obtarcia gotowe. Sprawdzonym środkiem jest Sudafed.

No i butelkowaną wodę warto cały czas nosić ze sobą. Woda z kranu nie nadaje się do picia. Miejscowi chyba ją piją, ale są przystosowani. Jest bardzo twarda (w sensie chemicznym) i może być zanieczyszczona wodą morską, niekiedy nawet bakteriami. Kostki lodu, jakie wrzuca się do drinków, są niestety robione właśnie z tej kranówy. W praktyce tylko wody z butelki można być względnie pewnym.

Reklama