Osiołek - najlepszy przyjaciel człowieka

Osiołek zaprzężony do wózka, Marakesz

Podobno prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. To przysłowie jest prawdziwe zwłaszcza w Marakeszu, gdzie biedy nie brakuje i gdzie mało kogo stać na własne cztery kółka, a nawet dwa z małym silniczkiem wymagają pewnej zamożności. W takich warunkach najlepszym przyjacielem okazuje się być... osiołek.

Dlaczego osiołek? Bo jest tani, o wiele tańszy np. od konia. Dobrze utrzymanego osiołka można kupić już za 500 dirhamów, czyli jakieś 200 zł. A poza tym, nawet jeśli kogoś stać na samochód, to i tak woli osiołka. Bo medyny, czyli stare miasta Maroka, to największy na świecie zaludniony obszar, do którego samochodem nie da się wjechać. Uliczki są tu tak wąskie, że czasem trudno minąć się dwóm ludziom idącym naprzeciwko. Jeździ się po nich antycznymi motorowerkami, ale co, kiedy trzeba przewieźć większą ilość towaru na handel?

To zadziwiające, ile można zabrać na tylnym siedzeniu skuterka, ale jednak szybko osiąga się granice możliwości. Pozostaje wózek- dwukółka, którą albo pcha się samemu, albo zatrudnia do tego osiołka. O, właśnie w ten sposób:

Osiołek - marokańska ciężarówka

Życie przynajmniej kilkuset tysięcy Marokańczyków zależy od posiadania i dobrej kondycji osiołka. I to całkiem dosłownie. Często to jedyny sposób, by w miarę szybko dostać się np. z chorym (który na motorowerze nie usiedzi) do szpitala.

Ale nie oszukujmy się. Los osiołków w Maroku wzrusza jedynie obcokrajowców. W Fezie, innym z "cesarskich" miast, amerykanka Amy Bishop wybudowała schronisko i lecznicę dla porzuconych zwierząt i kilkunastu doświadczonych weterynarzy ma tam stałe zajęcie.  Za to dla miejscowych osiołek to po prostu zwierzę robocze i nie ma tu miejsca na sentymetalizm. O ile wiem, nie nadają im nawet imion, wszystkie nazywają po prostu chimer (czyli osioł). Ot, narzędzie pracy, jak młotek czy taczki.

Osiołek w Marakeszu

Człowiek - no coż, jak to człowiek. Zaprzyjaźnij się z nim, a cię wykorzysta. Z osiołkami nie inaczej. Ostatnio paru cwaniaków wpadło na pomysł, jak szmuglować kontrabandę przez marokańsko-algierską granicę. Otóż, żeby nie narażać własnego tyłka, wysyłają oni samotne, objuczone towarem osiołki, które z tyłu mają przypięty magnetofon z zapętloną taśmą. Co na taśmie? "Naprzód, naprzód!" po arabsku. A osiołek grzeczny i posłuszny, leci naprzód tak jak człowiek rozkazał. No i niestety biedne zwierzęta masowo giną podczas tego procederu, czy to z wyczerpania, czy też zastrzelone przez służby graniczne...

Reklama