Podpieracze

Wśród Marokańczyków można znaleźć prawdziwych mistrzów świata w opieraniu się o mury.  Robią to z finezją i stylem nie znanym w Europie. Wyglądają wtedy, jakby byli właścicielami tego narożnika czy zaułka. O ten sam murek z pewnością opierał się ich ojciec, dziadek, a kto wie, może też prapradziadek. A teraz oni sami kontynuują rodzinną tradycję. Ale nie dlatego, że nie mają nic do roboty, czy się nudzą. To trochę tak jak z angielską herbatką. Po prostu o określonej godzinie wypada oprzeć się o mur. I już.

Podpieracze w pobliżu meczetu Kutubija

Nie ma to nic wspólnego z lenistwem. Leniwi w Maroko, szczególnie w mniejszych miastach i na wsiach, eliminowani są metodą naturalnej selekcji. Po prostu nie zarobią na życie, a nikt im pieniędzy nie da. Co innego w Europie, i dlatego wśród emigrantów sporą grupę stanowią ci, którzy w rodzinnym kraju nie mieli pomysłu na siebie, tworząc w ten sposób stereotyp Araba-leniwca. Kompletnie błędny wizerunek.

Owo wystawanie na ulicach ma raczej dużo wspólnego z kontaktami społecznymi. No bo pogoda zwykle jest słoneczna, w domu nie ma co siedzieć, a na kawiarnię nie każdego stać. Stąd taka forma ulicznych klubów. Tu, w medynie, nie trzeba umawiać się z nikim na godzinę. Wszyscy mają czas... Wystarczy stanąć przy jakimś murku, a prędzej czy później przejdzie tamtędy cały Marakesz, a ponieważ to miasto przypomina raczej dużą, baardzo dużą wieś, to wszyscy się znają i co chwila spotyka się kumpli. Wtedy wyciąga się czajniczek i szklanki i zaprasza na pogawędkę przy miętowej herbacie...

Być może zainteresuje Cię również:

Reklama